Protesty przeciw turystom w Wenecji
Wenecja jest najczęściej po Paryżu odwiedzanym miastem w Europie. W roku 1999 do Wenecji przyjechało ich 10 mln turystów. W 2012 było ich już 17 milionów, w tym prawie 2 miliony przybyły na pokładach wielkich wycieczkowców, które przepływają kilkadziesiąt metrów obok placu św. Marka. Wielkie statki wywołują fale i przemieszczają tony wody, która uderza w fundamenty wiekowych budynków. Wymywa w ten sposób zaprawę i zaburza delikatny ekosystem weneckiej laguny. Co więcej, z jednego wycieczkowca jednego dnia schodzi do starego centrum nawet 35 tys. turystów. W niektóre dni do Wenecji zawija nawet siedem takich statków dziennie. Schodzących z nich turystów jest więcej niż samych mieszkańców Wenecji, których liczba obecnie spadła do około 60 tys. W 1966 było ich dwa razy więcej. Ofiarą wypierania wszystkiego poza turystyczną monokulturą stała się struktura społeczna ludności. Typowe dla miast sklepy odzieżowe, przemysłowe, placówki nauki i kultury zamieniają się w Wenecji w pizzerie lub centra kongresowe.
Niektórzy wenecjanie stanowczo się temu sprzeciwiają. Zaczęło się w 2013 od protestów małych łódek hałasujących wokół wielkiego wycieczkowca. Następnie protestujący obwiesili transparentami nabrzeże kanału Giudecca, do którego zawijają wycieczkowce. Później ustawili się bezpośrednio przy nabrzeżu, którym ze statku do miasta schodzili pasażerowie – tak aby wiedzieli, co o nich myślą. Tłum turystów witały wyciągnięte środkowe palce i transparenty „Wynoście się”. Rzecznikiem protestujących jest Silvio Testa, emerytowany wenecki dziennikarz. Twierdzi, że masowa turystyka nie służy lokalnej ekonomii. Turyści z wycieczkowców mają zapewnione nieograniczone wyżywienie na statku, więc niechętnie skorzystają z tradycyjnej trattorii. Co najwyżej kupią chińską maskę i loda nakładanego z pudełka. Przepłynięcie takiego kolosa za każdym razem czuć pod stopami, jak małe trzęsienie ziemi
– dodaje Matteo Secchi ze stowarzyszenia Venessia.
Te zarzuty odpiera zarządzający weneckim portem Silvio Perocchio – podkreśla, że statek płaci za obsługę w procie 150 tys. € za każdym razem, kiedy zawija do Wenecji. Wolny ruch mas wody za statkiem uważa za obojętny dla środowiska, bo ma on charakter falowania typowego dla laguny. Wenecjanie natomiast zupełnie nie doceniają tych korzyści ekonomicznych. W mieście zatkanym przez turystów życie codzienne stało się nieznośne. Wszechobecny tłum z walizkami korkuje wąskie uliczki. Zorganizowane wycieczki spychają przechodniów z mostków.
Po tym jak Costa Concordia uderzyła w podwodne skały u wybrzeży wyspy Giglio w styczniu 2012, włoski rzad wydał nakaz ograniczenia do końca 2014 ilości wpłynięć do weneckiej laguny przez statki o ładowności powyżej 40 tys. ton. Wprowadzono też zakaz wpływania statków o tonażu powyżej 94 tys. ton do kanału Giudecca. Titanic miał wyporność 46 tys. ton. Port w Wenecji zaskarżył obydwa zakazy do sądu i wygrał w 2014.
Turyści również nie mają łatwego życia i występują o swoje prawa. Mieszkaniec Belgii, który zastrzegł sobie anonimowość, złożył skargę do Komisji Europejskiej. Ceny usług w Wenecji i znaczne zniżki dla mieszkańców określił jako łamanie traktatów wspólnotowych. Zwrócił uwagę, że wenecjanie wchodzą za darmo do Pałacu Dożów, gdzie normalnie wstęp kosztuje 18 €; płacą za bilety na tramwaje wodne 1,30 €, a normalny bilet kosztuje 7 €; z toalety publicznej korzystają za 25 eurocentów, a turyści muszą płacić 1,50 €.
Dla Silvia Testy podwójne ceny dla mieszkańców i przyjezdnych są mniejszym złem, małą rekompensatą dla 60 tys. ludzi, którzy przetrwali w Wenecji, która zamienia się w Disneyland
.
W roku 2012 stworzono plan działań w wyniku konsultacji z 250 organizacjami. Nie było wśród nich ruchu „No Grandi Navi”. Plan zakładał wprowadzenie wzorem Rzymu podatku dla turystów. Nie wprowadzono go, ponieważ nie doszło do porozumienia, na co przeznaczyć wpływy z takiego podatku. Chodziło o kwotę rzędu 100 milionów €, które 6,5 miliona turystów rocznie mogło wpłacać do budżetu miasta. Najpiękniejsze miasto na wodzie nie ma z nich praktycznie ani grosza. Na milionach turystów zarabiają armatorzy wycieczkowców, firmy zaopatrujące te statki, porty i lotniska.